Wzięłam udział w 54 biegu Westerplatte w Gdańsku, na dystansie 10km. Pobiegłam jako Justyna, bo w momencie, kiedy chciałam się zapisać na bieg, został przekroczony limit uczestników na liczbę 3500! Pakiet biegowy został odkupiony dwa dni przed startem.
Pojechałam na zawody, żeby się zresetować. Mój młodszy rekordzista przedszkolak po dwóch dniach adaptacyjnych został w domu z powodu zapalenia krtani. Tego wieczoru nie mógł zasnąć, mówił, że boli go gardło. Myślałam, że to piątki się wyrzynają. W końcu zasnął, poszłam więc pobiegać. Wróciłam z treningu, zdążyłam wyjść z pod prysznica i pobiegłam do jego pokoju, bo usłyszałam, przeraźliwy kaszel, o którym pisałam TU. Nie ważne, że nie wysuszyłam włosów, dbałam o dziecko, wystawiając go do okna, wietrząc pokój, byle tylko ułatwić mu oddychanie. Następnego dnia sama zbijałam gorączkę. Trzymała mnie jeszcze przez dwa dni, wiec na kolejny trening nie poszłam.
Po 3 nieprzespanych nocach, po 3 dniach z moim małym wymagajacym marudą, i testującym na każdym kroku moją cierpliwość dzieckiem, z nie do końca wyleczoną chorobą pojechalam na zawody.
Do Gdańska pojechałam pociągiem. Musiałam wstać przed 6, żeby zdążyć na autobus, a potem pociąg. Mój synek, który zazwyczaj śpi do 6-7 tego dnia oczywiście obudził się wcześniej, po raz kolejny budzik okazał się zbędny. Nie mogłam spokojnie wyjść z domu, bo zaczął płakać, że wyjeżdżam 🙁 Mimo, wszystko na czas dotarłam do celu.
Wystartowałam z zielonej strefy, biegłam za pacemakerami z pomarańczowym balonikiem na czas 55 minut. Pacemaker to osoba która wyznacza tempo podczas biegu, aby dobiec w założonym czasie. Przez pierwsze kilometry biegło mi się bardzo dobrze trzymając tempo na poziomie 5,30 i śledząc baloniki. Na drugim kilometrze mineły nas osoby, które już przebiegły ponad 5 km! Szacun dla przecinaków. Po 5 km czekała na uczestników biegu upragniona woda oraz mokra gąbka. Pogoda była idealna na bieg, było ciepło, słońce było jednak schowane za chmurami. W okolicach 6 km bardzo przyjemny prysznic ze strony straży pożarnej, który również przyniósł ulgę. Pierwszy kryzys załapałam na 7 km. Trasa niesamowiecie zaczęła się wydłużać. Po 7 km był nawrót i powrót do 9km. Zwolniłam, żeby odpocząć, a od 9 km znowu wróciłam do swojego założonego tempa. Niestety na 7km zgubiłam swoich pacemakerów i już ich nie dogoniłam. Do mety dobiegłam z czasem 57min. Życiówki, nie zrobiłam, ale kolejny raz złamałam 1h, więc jest powód do radości.
W biegu brało udział około 3500 tysiąca uczestników. Ludzie w różnym przedziale wiekowym , z różnym przygotowaniem biegowym. Każdy kolejny biegacz przekraczający linię męty miał swoją historię. Największy szacunek wzbudzają we mnie osoby starsze, jak również, pchające wózek z dzieckiem. Im się chce, nic im nie stoi na przeszkodzie, a Tobie?