MOIM ZDANIEM

PODSUMOWANIE ROKU 2016

Koniec roku  zbliża się wielkimi krokami, więc postanowiłam podsumować, to co się przez ten rok wydarzyło. Niespełna rok temu napisałam pierwszy wpis na bloga, który widniał wówczas pod inną nazwą i praktycznie nikt o nim nie wiedział. Mój pierwszy tekst opublikowany na blogu dotyczył postanowień noworocznych  TUTAJ.

Z zeszłym roku wybrałam trzy cele główne, których się trzymałam kurczowo przez cały rok.

BIEGANIE – biegam regularnie od ponad roku. Wychodzę z domu trzy razy w tygodniu, żeby wyjść pobiegać, żeby się zmęczyć i zrelaksować. Żeby się odstresować, żeby nie rosła we mnie frustracja, żeby na chwilę odsapnąć od dzieci. Czasami wychodzę, pobiegać dla przyjemności, a czasami, żeby poprawić swój czas, żeby się sprawdzić, żeby jak już nie masz siły dalej biec, żeby ją znaleźć aby biec naprzód. Biegam regularnie, z wyjątkami na przerwę na chorowanie, czy kontuzję. Nie przeszkadza mi, że ciemno, że zimno i późno. Jak nie biegam to mnie roznosi, to zaczynam przelewać zła energie na pozostałych domowników, pozostałym udziela się wówczas mój nijaki nastrój. Czasami mąż, powie do mnie ” Powinnaś iść pobiegać „

Przez ten rok pokonałam dystans  ( dane z zarejestrowanych biegów)  ok 1000 km , poświeciłam na to 96 godzin i 56 minut, wybiegałam 192 trasy. Najważniejszy bieg dla mnie to półmaraton, o którym mogliście przeczytać TU. Dystans który mnie przerażał na samą myśl. Dziś jestem z siebie dumna, jestem dowodem na to , że móc to chcieć. Ciężka praca się opłaca, pozwala realizować marzenia.

Cel na ten rok 2017  to Maraton.

Zrealizowanie moich marzeń z wczesnej młodości. Już zaczęłam się przygotowywać. Podchodzę do tego jednak z dużą pokorą, wiem ile czeka mnie pracy i wylanego potu i bólu podczas treningu i samego startu. Oby odbyło się bez kontuzji. Dystans będzie mój. Jak się okazuję, podczas biegu to głowa odbywa dużą rolę. Pozytywne nastawienie pomoże odnieść sukces.

 

FOTOGRAFIA – postanowiłam, że zacznę robić lepsze zdjęcia, nie tylko na potrzeby bloga, ale również na potrzeby własne.  Powoli małymi krokami, idę do przodu. Dużo czasu poświęciłam, żeby zagłębić wiedzę fotograficzna, i nadal to robię, bo przestać nie chcę. Fotografia wciągnęła mnie na dobre. Zbieg okoliczności sprawił, że w końcu wzięłam sprawy w swoje ręce. Odważyłam się fotografować, nie tylko swoje dzieci, jak również robić sesję obcym. Odważyłam się pokazać je światu. Mój kolejny debiut. Piękne zdjęcia ukazujące emocje, indywidualne piękno nie tylko są fajną pamiątką, ale dają ludziom radość, cieszą oko, i zachowują wspaniałe wspomnienia. Czuję ogromną radość, kiedy zdjęcia się podobają, kiedy moja praca zostaje doceniona. Ten rok to była inwestycja w sprzęt jak i wiedzę, której ciągle mi mało. Im robię więcej zdjęć, tym bardziej uświadamiam sobie o swoich niedoskonałościach. Obserwując innych fotografów, stwierdzam, ze moje fotki są słabe.

Doskonale wie o tym mój mąż, który niestety musi wysłuchiwać wszystkich moich bolączek. Jednak jestem mu wdzięczna, za to, że mnie wspiera. Że doradzi, ze czasami skrytukuje, rzadko pochwali, ewentualnie powie ” o to zdjęcie, może być ” , że ciągle podsyła materiały do nauki i dokształcania się, że znosi moje nastroje. Mimo, iż sama o tym, wiem, jego słowa dodają otuchy ” po kilku sesjach, nie będziesz super fotografem” , uświadamia, i ma w tym rację. Za to ( o ile mnie przeczyta), chciałabym mu podziękować. Mimo, iż mam fajny zawód, pracując u boku męża, bedąc szefem sami sobie, chcemy się rozwijać również w innych kierunkach, jakim jest fotografia. O ile nie będzie to zajęcie codziennie, bo rynek fotograficzny jest przesycony zdjęciami, to hobbistycznie, weekendowo  wykonywanie sesji zdjęciowych daje ogromną radość. Niestety należy również się z tym liczyć, że jest to jedno z droższych hobby. im człowiek bardziej zagłębia się w temat, to już mu nie wystarcza aparat, szkło, sprzęt którym dysponuje, ciągle chce doskonalić jakość i warsztat.

BLOG – w zeszłym roku ukazał się pierwszy wpis. Jednak pierwsze miesiące były bardzo chaotyczne, pojedyncze wpisy, całkiem inna domena. Prowadzenie bloga wiąże się ze znajomością wordpressa, na znalezieniu czasu na pisanie tekstów, na promocje i marketing sieciowy. Wygospodarowanie czasu na napisanie tekstu pomiędzy rodziną, sportem,  pracą zawodową, dokształcaniem się w fotografii to nie lada wyzwanie. Pisanie bloga to również przezwyciężenie wstydu. Piszą tekst masz świadomość, że przeczytają ją znajomi, rodzina. Myślisz sobie jak zareagują, co pomyślą…. inaczej jak piszemy do czytelnika w sieci. Dla mnie to przezwyciężenie nieśmiałości. Spotykam się jednak z miłym odbiorem, jak i słowami ze strony znajomych i dalej robię swoje.

Na moim blogu wpisy pojawiały się regularnie dwa razy w tygodniu, gdy czasu brakowało raz w tygodniu byłam obecna. Prowadzenie bloga to dodatkowy obowiązek, dodatkowy czas na tekst, na odpisanie emaili. Wiele razy, mówiłam sama do siebie ” rzuć to” , ” i tak Ciebie  nikt nie czyta” ” odpuść sobie” ” po ci ten blog”. Przez moją głowę, nie raz przeszły takie myśli.  Nie wiem jak to działa, ale w  momentach, gdy miałam największe kryzysy przychodziła propozycja współpracy, czy zaproszenie do telewizji, albo wiadomość od czytelnika.

Wtedy myślałam, sobie, ktoś Cię jednak czyta, ktoś chce z Tobą współpracować, może nie warto dalej pisać. Statystyki na blogu nie szaleją, ale odnotowują sporo wejść, zobaczcie sami poniżej dane za okres kwiecień – grudzień:

statystyki

Nie dochodzi do każdej formy współpracy, ale coś się dzieje. Mam w głowie kilka pomysłów, trochę tematów do napisania, nie zawsze kiedy mam wenę do pisania, mam możliwość usiąść i napisać tekst. Czasami szybko robię, szkic w notatniku w telefonie. Pisanie bloga to wcale nie taka prosta sprawa. Nadal chcę pisać, nie zamykam bloga, jednak nie chcę również, żeby każdego wieczora mąż oglądał moje plecy zza monitora. Są w życiu sprawy ważne i ważniejsze. Dla mnie ważna jest również rodzina, której poświęcam swój czas, potem dopiero blogowanie.

Rok 2016 był dla mnie bogaty w debiuty.  W roku 2012 debiutowałam jako mama, a w roku 2016 debiutowałam jako blogerka, półmaratonka, amatorka fotografka. Debiutowałam również jako mors, miałam odwagę wykąpać się w zimnej wodzie. Zabrałam również na morsowanie starszego syna. Razem z dziećmi stoczyliśmy nie jedną walkę z wirusami, udało nam się wybronić od antybiotyków, to są moje małe sukcesy. Starszy syn jako 4 latek nauczył się jeździć na rowerze oraz podpisywać swoje rysunki własnym imieniem, pisze również słowa: tata i mama. Młodszy poszedł po raz pierwszy w tym roku do przedszkola, mimo, iż czasami walczył sam ze sobą, żeby nie płakać na rozstanie, radzi sobie doskonale i rusza do sali z uśmiechem na twarzy.  W tym roku dzieci po raz pierwszy zostały na noc u babci, bo same chciały, po raz pierwszy mogłam się kilka razy wyspać od 4 lat. Myślę, że każda mama w tym momencie mnie zrozumie. Noc bez nocnych pobudek i budzika o 6 nad ranem. Mimo, iż taki dni jest mało, bardzo doceniam.

W nowym roku nadal zamierzam nie odpuszczać i dalej realizować swoje założone cele.  Za Was drodzy czytelniczy, którzy tu zaglądacie również, będę trzymać kciuki, nie odpuszczajcie, gońcie swoje marzenia, realizujcie się, biegajcie, ciężka praca się opłaca. Przestań marzyć, działaj 🙂 Bądźcie ze mną ! 

Zapisz