Prawdopodobnie każdy z nas, nie raz, nie dwa nakrzyczał na swoje dziecko. W przeszłości krzyczano na nas, więc i my powielamy schematy, a idąc tym myśleniem, będziemy patrzeć jak nasze dzieci będą krzyczeć na nasze kochane wnuki! Bo historia lubi się powtarzać, bo sami swoim zachowaniem – krzykiem uczymy tego nasze dzieci. Przecież na mnie mama też krzyczała i jakoś żyję, owszem, ale dziś mamy inną świadomość tego jak to wpływa na nasze dzieci. Nasi rodzice nie koniecznie mieli nawet taką możliwość. Nie zawsze zgadzamy się ze swoimi rodzicami, ich poglądami czy też sposobami wychowawczymi. Czasy się zmieniły, kiedyś inaczej wychowywało się dzieci, był inny światopogląd i inna dostęp, a właściwie ich brak do lektury :” jak być lepszym rodzicem”.
DLACZEGO KRZYCZYMY?
Często podnosimy krzyk na nasze dzieci, bo nas po prostu nie słuchają, bo jesteśmy źli i zmęczeni, niewyspani, bo nie mamy czasu dla siebie, często jest to bezsilność i frustracja. Krzyczymy, bo na nas krzyczano i nie potrafimy inaczej…? Bo nikt nas w przeszłości nie nauczył jak radzić sobie z własnymi emocjami. Świadomość tego jest już pierwszym krokiem do zmiany, nas samych, dla nas i naszych dzieci, dla lepszej przyszłości naszej rodziny.
KRZYK JEST TWOIM PROBLEMEM
Krzyk jest Twoją słabością. Mimo, iż zachowanie Twojego dziecka w danym momencie woła o pomstę do nieba, to Twój krzyk jest Twoją przegraną, brakiem kontrolowania własnych emocji. Skoro sama nie potrafisz nad nimi zapanować, to jak chcesz nauczyć swoje dziecko je kontrolować? Skoro krzyk jest Twoim problemem, czemu przelewasz go na innych, a zwłaszcza na mała ukochaną istotkę.
JAK KRZYK WPŁYWA NA DZIECKO?
Dziecko się boi, odczuwa strach. Jeżeli nie wierzysz, podejdź do swojego dziecka, zaraz po tym jak na nie nakrzyczałaś/eś i sprawdź jak szybko bije mu serduszko. Krzycząc ranimy własne dzieci. Uczymy, że wiele spraw możemy załatwić krzykiem, bo tylko wtedy ktoś nas wysłucha, jeżeli będzie chciał coś osiągnąć również będzie krzyczeć. Niektóre dzieci jeżeli słyszą krzyk za często, uodporniają się. W wieku nastoletnim są bardzo duże szanse, że nie będziemy normalnie rozmawiać tylko pyskować do siebie na wzajem. Już dziś pracujemy na nasze relacje z dziećmi w późniejszym okresie.
Ksiądz Kaczkowski w jednej ze swoich książek, opisuje sytuację dotyczącą zachowania jednej z nauczycielek. Zostaje wywołany wraz z kolegom podczas modnego w ówczesnych czasach apelu, podczas którego nauczycielka zaczyna na nich krzyczeć, wrzeszczeć i wyładowywać swoje emocje. Na dwóch chłopców w szkole podstawowej. Sam był wychowywany w domu bez krzyku, w domu pełnym wzajemnego szacunku i miłości, w domu z którego wyniósł odwagę, asertywność i własną wartość. Dlatego zachowanie nauczycielki nie zrobiło na nim większego wrażenia. Jednak na jego koledze owszem. Czuł się winny, czuł się zagrożony, w miejscu czyli w szkole, gdzie dzieci powinny być i czuć się bezpiecznie. Czy tak powinno być… ? Ksiądz Jan Kaczkowski był uświadomiony przez swoją matkę, że krzyczy ten, który ma problem, a nie odwrotnie!
Czasami też krzyczę, ale za nim to zrobię, głośno się pytam swoich dzieci: czy muszę na Was podnieść głos, żebyście np. się ubrali? Czy lubicie jak na Was krzyczę itp. To pomaga, chyba bardziej mi, bo zaczynam kontrolować swoje emocję. Głośne wyrażanie tego co się myśli, również uczy dzieci jak mogą postąpić w danej sytuacji.
Porzuć nawyki z dzieciństwa, zmień sposób myślenia, poszukaj innego rozwiązania, na co możesz zamienić krzyk.Gdy czuję, że zaczynam krzyczeć na wszystko co się dookoła rusza, pomaga mi bieganie. Naprawdę, idź porządnie się zmęcz, przebiegnij 5km-10km-15km. Wszystkie złości, smutki, problemy, a nawet krzyk na własne dziecko – można wybiegać. Działa lepiej niż terapia, daje energię i pozytywne endorfiny. Jak mawia mój mąż, gdy widzi, że nerwowa się robię : ” Idź pobiegaj, bo nie jesteś sobą ”
Silna wola i dobra motywacja, walka o lepszą przyszłość dla naszych dzieci jest wartą gry świeczki i pracy każdego dnia nad sobą. Czyż nie… ?