MOIM ZDANIEM

BOHATER SWOICH MARZEŃ

Kilka dni temu serwisy informacyjne donosiły o akcji ratowniczej pod Nanga Parbat.  Większość z nas „śledziła” losy Polaka Tomasz Mackiewicz i Elizabeth Revol. Prawdopodobnie zdobyli szczyt, czyli odnieśli zwycięstwo, ale niestety nie udało im się zejść o własnych siłach, stan zdrowia Tomasza, nie pozwolił na szczęśliwy powrót.  Mogę sobie tylko wyobrazić, chociaż pewnie nie do końca, z czym musieli się obydwoje zmierzyć. Owszem zrobili to na własne życzenie, bo przecież nikt im nie kazał, to było ich marzenie, kolejna próba swoich sił, ich pasja, która jest silniejsza ponad wszystko.

Oczywiście w internecie zrobiło się gorąca, a czasami chyba aż za gorąco. Hejt jaki powstał po tragedii, jest dla mnie nie zrozumiały. Większość z nas mimo, że nie znali owych „bohaterów” zaangażowało się emocjonalnie. Wiele niepotrzebnych tekstów i krytyki. Pytanie tylko po co? Przecież zginął człowiek, czy życie nie jest nic warte …? Kim jesteśmy żeby oceniać innych i to tylko poprzez pryzmat hasła reklamowego czy nagłówku w prasie?  Każdy z nas ma prawo i wybór do własnego życia i własnych decyzji. Nie musimy rozumieć himalaistów, żeby ich szanować. Każdy ma swoje życie, swoje marzenia i pasje. Jeden będzie szczęśliwy z książką w ręku, drugi w wiecznej podróży a trzeci na szczycie góry. W internecie pojawiły się również słowa hołdu, zrozumienia i współczucia, ale miałam wrażenia, że jadu było o wiele więcej 🙁

Oceniać mają prawo jego dzieci, którzy dziś muszą żyć bez ojca, który stał się „bohaterem swoich marzeń” oraz partnerka, która od teraz będzie zmagała się z samodzielnym wychowaniem dzieci. Skoro jednak Tomasz wybrał się aby zdobywać szczyt, domniemywa, że uzyskał „zgodę” akceptację swojej rodziny.

Może powinnyśmy spojrzeć na to też z innej strony. Żyjemy w szybkich czasach, ciągle biegniemy za materializmem i zapominamy o czymś, co jest w życiu najważniejsze. Przyjaźń, radość, pasja. Z każdej tragedii płynie zawsze jakaś nauka, może powinnyśmy zmienić swoje myślenie, które niejednokrotnie jest sterowane przez innych. Bo tak nie wypada, bo tak nie przystoi – mówi wam to coś?

Staram się go zrozumieć, bo sama mam pasję, które realizuje i szukam balansu miedzy rodziną, a treningami. Chociaż rozumując ludzi z neta również się narażam, bo czasami biegam wieczorami, i już stwarzam zagrożenie sama dla siebie. Ale przecież nie tędy droga, nieszczęście zawsze może nas spotkać, bo przecież nie mamy na to wpływu.

Z pasją to jest tak, że mimo przeciwności losu i tak robisz wszystko aby dopiąć swojego.

Tak jak Tomasz, który pieniądze na wspinaczki zbierał z publicznych składek. Jest przykładem chcieć to móc.

Z pasją jest tak, że mimo porażki, próbujesz jeszcze raz i jeszcze raz.

Z pasją jest tak, że mimo iż masz świadomość wysiłku a nawet zagrożenia chcesz więcej i więcej.

Rozumiem to ponadto. W zeszły roku przebiegłam maraton, dla mojego organizmu był to ogromny wysiłek, jednak w tym roku znowu chciałbym ten wyczyn powtórzyć. Dlaczego …?  Dlatego, że to wciąga i działa jak narkotyk. Dlatego, że emocje, które nam towarzyszą są nie do opisania ale na pewno warte zapamiętania.

Bulwersujący dla mnie jest jedynie fakt wysłania helikoptera, negocjacje o pieniądze…jakby czynnik ludzki nie istniał, a przecież każda minuta miała tu znaczenie. Tego zrozumieć nie mogę i nie potrafię niestety.

 

Zdobycie szczytu, jak wiemy bardzo trudnego, a wręcz dla niektórych nie możliwego to wybór, Jego wybór, bo to było jego życie i nikt za niego nie mógł go przeżyć. Szanujmy wybory innych, jeżeli się z nimi nie zgadzamy, nie „rzucajmy” błotem. Uszanujmy śmierć innego człowieka, który w moim mniemaniu był ” bohaterem swoich marzeń”

 

Zdjęcie pobrano ze strony: www.fakty.interia.pl